Kim jest Blue Bell? Kim jestem Ja? — czyli parę słów, kilka zdań o osobie, która w trawie piszczy.
To zaledwie krótki tekst, zlepek słów, które jedynie imitują osobę. Zdania, które sprawiają, że w jakiś sposób możemy utożsamić się z drugim człowiekiem. Opis identyfikujący Blue Bell ze Mną — tą, która siedzi po przeciwnej stronie ekranu monitora.
Zacznijmy od drugiego pytania — kim jestem Ja?
Pierwsze co przychodzi na myśl to imię, prawda? Kiedyś podałabym je Wam bez mrugnięcia okiem, a nawet powiedziałabym o sobie dużo więcej niż tylko imię, np. wiek albo to, czym się zajmuję. Jednak po latach zrozumiałam, że to nie tędy droga. Wolę by moje opowiadania mówiły o mnie, a ja o nich, a nie sama o sobie. W ogóle to nieco dziwne pisać coś o sobie, bo ludzie często siebie idealizują i całkiem inaczej widzą nas inni, więc wydaje mi się, że nie można przedstawić siebie tak w 100% prawdziwie. Zatem nie ma mnie. Nie ma mojej prywatnej metryczki. Nie chcę mówić Wam o sobie wszystkiego, bo nawet jeśli bym to zrobiła, nie oznaczałoby to, że mnie poznacie. Jest tylko Blue Bell. I niech tak zostanie.
Kim więc jest Blue Bell?
Jest Mną, ale trochę inną. I to tyle, co powinniście wiedzieć. Chyba? Bo przecież to zdecydowanie za mało, prawda? Z takich przyziemnych ciekawostek, mogę Wam zdradzić, że od 12 lat jestem fanką anime i mangi (nie mylić z otaku). Obejrzałam ponad 1200 serii i strasznie nie lubię haremówek oraz serii typu Cute Girls Doing Cute Things, yuri i yaoi mówię zdecydowane nie. Moje ulubione gatunki książkowe to romans, okruchy życia i obyczajówki. Z seriali i filmów najchętniej oglądam te kostiumowe.
Nie mam jednej ukochanej książki bądź najbardziej ukochanego anime/filmu/serialu. Aktorzy mi się nie podobają (a powinni! — ktoś by rzekł — przecież każda kobieta wzdycha do jakiegoś celebryty!), aczkolwiek istnieje dwóch, których uważam za naprawdę przystojnych: Sam Claflin i Cillian Murphy. W ciągu ostatnich dwóch lat moje kucharskie umiejętności podskoczyły z poziomu 10 do być może 100 na skali od minus nieskończoność do plus nieskończoność.
Uwielbiam słodycze, a ptasie mleczko o smaku masła orzechowego to moja (nie)grzeszna przyjemność. Piwa kraftowe uwielbiam — kiedyś wydawało mi się, że po smaku potrafiłam poznać typ piwa, ale tylko mi się wydawało. Mam bzika na punkcie koreańskich i naturalnych kosmetyków. A to jak kocham muzykę japońską, nie jest w stanie opisać żadne słowo.
A może coś więcej? Pisarzem nie jestem, ale pisać lubię.
Jestem jedną z wielu autorek fanfiction o Naruto. Co do samego pisania, mogłabym powiedzieć, że tworzę to, co sama chciałabym przeczytać. Piszę tak, jak czuję i staram się to robić z sensem i rozwagą. Wiem, że do ideału mi daleko, ale właśnie chęć rozwoju sprawia, że sporo wymagam od swojego pisania. Właśnie wobec tworzenia postawiłam sobie najwyższą poprzeczkę — bo o wiele łatwiej jest pod tą poprzeczką przejść niż ją przeskoczyć. Uważam, że pisanie uczy cierpliwości i odpowiedzialności.
Ostatnio nie jestem szczególne szybka i efektywna, ale nadal piszę. Staram się tworzyć, dopieszczać nowe rozdziały, poprawiać je i edytować po raz setny, a tylko dlatego, żeby Wam miło czytało się moje historie.
Blogowanie i pisanie to proces, który trwa.
Wkraczając w przygodę z blogowaniem, miałam sporo determinacji, byłam otwarta i pełna optymizmu, a jednocześnie niepewna. Było też we mnie sporo niewiedzy. Błędy były czymś, czego nie dostrzegałam, a mimo to chciałam być dobra w tym, co robię, chciałam, by mnie czytano. Teraz wiem trochę więcej, a niepewność nadal mi towarzyszy Jestem bardziej zdystansowana, nieco poważniej myślę o niektórych rzeczach. Również staram się wbić sobie do głowy, że blogowanie to nie powód do stresu. Czasami jednak jestem tym wszystkim zmęczona, ale jestem tylko człowiekiem, zmienne humory to dla mnie codzienność.
Pisanie towarzyszy mi od kilku dobrych lat. I na tę chwilę wiem, że nadal będę pisać. Dla Was. Dajecie mi siłę i motywację.